Postanowiłam założyć tego bloga, aby móc na nim publikować luźne opowiadania, notki. Dwa razy zaczęłam dłuższe historie i póki co trwam tylko przy jednej z nich, nie chciałam powtarzać swojego błędu drugi raz. Nie mam pojęcia, jak często będzie się tu coś pokazywać, ale z całą pewnością chętnych będę informować o każdej nowości, jak zawsze :) Reszta w "Aktualnościach" :)
Jeśli chodzi o dzisiejszą notkę, to długo biłam się z myślami, czy ją publikować i w zasadzie tylko przez wewnętrzną walkę publikuję ją jako pierwszą. Dlaczego? Bo później się rozmyślę i gdzieś ją zakopię. Dlaczego? Bo wiele dla mnie znaczy. I nie jestem w stanie ocenić, czy jest dobra, czy jest zwyczajną szmirą. Dla mnie po prostu jest ważna. Niezależnie od prawdziwego przebiegu historii.
Bez dalszego przynudzania - zapraszam do czytania pierwszej (jakże krótkiej jak na moje możliwości xD) notki na moim nowym blogu :) Mam nadzieję, że ktoś będzie chciał tu zaglądać ^^
____________________
Stary
zegar, wyrzeźbiony wiele lat temu w dębowym drewnie spracowanymi rękami
sędziwego stolarza, stał spokojnie w rogu niewielkiego pomieszczenia,
cierpliwie odmierzając mijający niezmiennym rytmem czas. Szary kot zeskoczył
zwinnie z zapełnionego obfitymi tomami regału, zajmującego niemal całą ścianę
pokoju, bezszelestnie lądując na podniszczonym parkiecie. Leniwie, jakby z
rozmysłem wspiął się na szeroki parapet, po czym przeciskając się między
glinianymi donicami, wyjrzał niezdecydowany na zewnątrz. Nocny łowca jakby od
niechcenia odwrócił łeb, bystrymi oczyma wpatrując się w staruszkę, siedzącą w
milczeniu w miękkim, wygodnym fotelu.
Twarz
kobiety, wciąż zdradzającą dawne piękno, oświetlało słabe światło wiekowej,
drewnianej lampy, ustawionej w najbliższym rogu. Nikt już nie pamiętał, kiedy i
gdzie została kupiona, ani kto wyznaczył jej miejsce, w którym przez cały swój
żywot skrupulatnie wypełniała swoje proste zadanie.
Zniszczone
wieloletnią, nieustającą pracą dłonie staruszki delikatnie dotykały naznaczonej
piętnem czasu okładki książki, leżącej na niewielkim stoliku. Z namaszczeniem
podniosła ją, powoli otwierając na pierwszej stronie. Przymknęła zmęczone
powieki, wdychając zapach wspomnień, zaklętych na zawsze w każdym zdaniu
powieści. Pobladłe usta wygięły się w sentymentalnym uśmiechu, a poorana
zmarszczkami twarz Malarki odmłodniała w jednej chwili o kilkadziesiąt lat. Znów,
na ten jeden moment, stała się tą samą młodą kobietą, która obserwowała
narodziny historii, zawartej w kilkunastu magicznych rozdziałach. Zaśmiała się
na głos, jeszcze raz wspominając panikę autorki na dzień przed premierą
wydawniczą. „Daj spokój, jest
niedopracowana. Jak ja mogłam dać do druku taką szmirę? Zastrzel mnie, nim
krytycy mnie zjedzą… Przecież nikt nie będzie chciał tego czytać!... Nie idę na
żadną premierę, nie ma mowy. Zostanę w domu, a ty mi opowiesz, jak bardzo było
źle…” Uśmiechnęła się ciepło, przypominając sobie moment, kiedy książka
stała się bestsellerem. Westchnęła cicho i otworzyła oczy, szybko odnajdując
słabym już wzrokiem krótką dedykację, wydrukowaną w prawym dolnym rogu
tytułowej strony: „K. za cierpliwość,
przyjaźń i ciepło, które dały mi motywację do ukończenia powieści”.Wierzchem
dłoni otarła samotną łzę, spływającą po zapadniętym policzku.Żywe wciąż
wspomnienia ponownie wypełniły jej serce. „Wciąż
jestem zakochana w twojej twórczości” – ostatnie słowa usłyszane z ust
autorki książki wciąż na nowo brzmiały w uszach Malarki. Wzięła głęboki oddech,
próbując powrócić myślami do szczęśliwych lat, spędzonych w gronie
najbliższych. Do lat, w ciągu których namalowała swoje największe dzieła,
czerpiąc inspiracje z każdej mijającej chwili, każdego drobnego szczegółu.
Wspominała długie wieczory, podczas których brała do ręki pędzel i zatracała
się w przelewaniu emocji na płótno, od czasu do czasu zerkając na dziewczynę,
wciąż przekreślającą jakieś słowa na kolejnych kartkach papieru, które w końcu
udawało się jej zebrać w kolejne historie.
Malarka
przycisnęła książkę do piersi, na chwilę zastygając w bezruchu. Po chwili
ostrożnie odłożyła powieść na wypolerowany blat stolika. Z lekkim trudem wstała
z fotela, kierując swoje kroki w stronę stelaża. Wzięła do ręki pędzel,
zamierzając ukończyć swoje ostatnie dzieło. Z sentymentalnym uśmiechem,
zdradzającym radość z chwil, które miała możliwość przeżyć, zamoczyła pędzel w
niebieskawej farbie, starannie wykańczając oczy portretowanej kobiety.
*zakochana*
OdpowiedzUsuńBorze, chciałabym, będąc już w sędziwym wieku, wspomnieć dawne, pełne radości i inspiracji lata, tak jak robi to Malarka z Twego opowiadania. To jest tak magiczne, choć nie ma w tym żadnego zaklęcia... Całym ciałem, sercem, umysłem czuję to, co Malarka, mogę sobie wyobrazić wszystko, co tak pięknie opisałaś. To wnika w głąb mej duszy. To opowiadanie w pewien sposób ukazuje jedno z mych największych marzeń - by będąc już w sędziwym wieku przyjrzeć się swemu życiu i zobaczyć szczęście, satysfakcję, piękno i móc pomyśleć 'Tak, teraz mogę już umrzeć, bo wiem, że spełniłam wszystkie swe pragnienia'. Chciałabym.
To jest tak niesamowicie, niewiarygodnie piękne, takie szczere. Oh, nie, zaczynam płakać. Dlaczego to się zawsze tak kończy?
Kocham to. Po prostu kocham.
Muszę również powiedzieć, że kocham (głupio nadużyte słowo w tym komentarzu) cytat z nagłówka. 'Pisanie jest akceptowaną formą schizofrenii'. Całkowicie się z tym zgadzam. Gdy piszę, zdaje się, że wokół mnie nie ma świata, że jestem tylko ja i komputer lub notatnik i długopis. Magia.
Ahh... przepraszam, że tak krótko, tak głupio i tak dziwnie, ale jestem już dość zmęczona i tylko nie mogąca znaleźć ujścia wena twórcza wciąż trzyma mnie w stanie przytomności. A więc, pozdrawiam serdecznie i błagam o więcej takich opowiadań, tutaj lub na Więźniu. :)
W głowie mam pełno górnolotnych określeń, które pasują do tego opowiadania. Jednak zdałam sobie sprawę, że nie są one potrzebne. To prosta, szczera historia i skomentować można ją jednym zdaniem: piękny tekst. Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc, cieszę się, że założyłaś tego bloga. ^^
Zacznę od mojego zwyczajowego narzekania na wyjątkowo krótką długość rozdziału, a może i prologu? Wstępu do historii pełnej uniesień,piękna i tragedii? No, nie wiem, nie mam pojęcia, ale wiesz co Ci powiem? Że diabelnie mi się spodobało.
OdpowiedzUsuńAle wiesz co? Zacznę od tego, żeby się przyczepić. Bo wiesz, nie mam do czego, ale jak już znajdę to jakoś spróbuję! Te miesiące w ocenialni przepadły chyba jednak, chociaż nigdy nie lubiłam chwytać za błędy, ech. W tym to słabiutka byłam! xD
Te pierwsze zdanie coś mi nie odpowiada, wiesz? Nie jest złe, tylko trochę za długie i człowiek może się pogubić, no! W drugim chyba jest podobnie. Mimo wtrąceń i w ogóle przecinków to i tak mi się wszystko myli i dwa razy musiałam czytać, o! Wiesz, mi nie przeszkadza czytanie Twojej twórczości podwójnie, ale tak tylko mówię, że następnym razem możesz coś skrócić ociupinkę. Kropki też są spoko, chociaż dobrze wiem, jak kuszą przecinki XD W tym to jestem słaba i wszędzie bym je dawała, albo zabierała z miejsc, w których powinny siedzieć. No ze mną to nie pogadasz, a oceniałam na ocenialni. Co za hipokryzja! XD
Dobra, dobra. Strasznie zaintrygowało mnie to o czym będzie, naprawdę. Nawet ten kot wydawał mi się na takiego, który wprowadzić coś do późniejszej historii staruszki. Ona jest Malarką tak? I czekaj! Mam to interpretować jako imię czy zawód? Bo w sumie imię byłoby ciekawe i jeszcze piszesz je z dużej, ale ona jest też malarką, taką prawdziwą, haha :D I czekaj jeszcze raz. Dobrze zrozumiałam, że jakaś jej, hmm, przyjaciółka? była pisarką?Bo na początku myślałam, że to ta Malarka nią jest ale teraz już raczej wiem, że nie. Jak coś poknociłam to wybacz :C A może one były parą?! Ale by było świetnie, o ja XD Dobra, ja i te moje fantazje, ech. Nie no, ja nic nie mam do takiego stylu życia, ale osobiście go nie uprawiam, że tak się wyrażę :D Chcę już zobaczyć życie i historię tej Malarki, och, no! I ja już widzę, że pisarka umarła, a Malarka jeszcze żyje. Kurdę, idealnie to wszystko się wydaję i teraz tylko czekam na więcej i mam nadzieję, że ukaże się, jak najszybciej! :3
To pozdrowienia, całusy i wszystko! I mnóstwo weeeeeeeny! Mnóstwo! :D <3
O matko, matko, matko! Jak to się stało, że jeszcze nie wydałaś książki? Twój styl jest doskonały. Choć nawet jakbym bardzo chciała, nie potrafię znaleźć w nim jakiegoś uszczerbku, nic! Jest po prostu niewiarygodnie idealnie!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę głównej bohaterce. Zrealizowała swoje plany, przeżyła życie tak, jak zamierzała. Wycisnęła z niego wszystko, co pozytywne i dobre. Teraz może wspominać, przeglądając karty w pamięci, przeżywając wszystko na nowo, nie ruszając się z fotela. Może śmiało powiedzieć "Tak, warto było przejść przez nieprzyjemne chwile, aby teraz rozpamiętywać te dobre." I to jest właśnie niesamowite w starszych ludziach. A my tego nie potrafimy. Ciągle myślimy co będzie dalej, co spotka nas następnego dnia, jak potoczą się nasze losy. Nie możemy usiąść i powiedzieć, że żyliśmy tak, jak chcieliśmy, bo jeszcze za wiele przed nami.
Chyba za długo bredzę, wybacz. :3 W każdym bądź razie, radzę Ci, abyś czym prędzej udała się do jakiegoś wydawnictwa, a ja będę jedną z pierwszych osób, która stanie w kolejce po Twoje dzieło ;D
Całuję i czekam na ciąg dalszy < 3
To jest piękne... Stanowczo dobry początek. Przyjaźń między dwiema artystkami... Rany, w tym jest jakaś magia.
OdpowiedzUsuńUmpf... Nie, ja nic więcej nie napiszę :/
Wybacz, ale jest 4:50, a ja nie mam weny na pisanie komentarzy.
Przepraszam
Czemu takie krótkie, co?
OdpowiedzUsuńJeśli jeszcze kiedyś będziesz się wahać czy coś opublikować, to zrób to (bo jak nie to się do Ciebie przejdę! :D).
Czekam na kolejne wpisy :).
Wybacz ze wpis jest krótki, ale weny nie ma do niczego.
m